piątek, 26 grudnia 2008

Sztokholm listopadem

W połowie listopada wybraliśmy się rodzinką do Sztokholmu na weekend. Początkowo miałem tam pracować przez miesiąc, ale się plany pozmieniały. W międzyczasie udało się dostać 4 bilety w dwie strony za 8 groszy, więc szkoda by było nie wykorzystać, prawda? Szkoda tylko, że sam Sztokholm był niemiłosiernie drogi. Miasto klimat ma, nawet chłodną jesienią przyjemnie się zwiedzało, a później jeszcze przyjemniej chowało w jakiejś knajpce na Gamla Stan, by ogrzać się przy... lokalnym piwku.

Łukasz miał okazję spotkać się z Kichi. Ja miałem okazję pstryknąć im zdjęcie.
Sklepik w skansenie. Skansen duży i utrzymany w kapitalnym klimacie.
Dworzec. Prawie jak Katowice.
Szwedzki Porter w Belgijskim pucharze. A w tle żółte, Polskie klimaty.


To jakaś kampania do walki ze zmianami klimatu. Później ponoć zawędrowała do Poznania na szczyt klimatyczny.


Nasz hostel w byłym więzieniu.





Najwęższa uliczka w mieście.



Więcej zdjęć znajdzie Pan/Pani tutaj: Sztokholm