poniedziałek, 1 czerwca 2009

Wynalazki

Pomysł ukradłem - Rafałowi. Ale mam swoje własne znaleziska, więc mam prawo je tu zamieszczać pod powyższym tytułem, jasne? ;)

Generalnie chodzi o to, że ludzie mają często pomysły, które szokują/ są genialne/ nie do pomyślenia/ niezrozumiałe lub śmieszne, a nawet "prześmieszne". Rodzące się w głowach nasiona takich pomysłów, potrzebują przyjaznego gruntu by móc zakwitnąć. Czarnoziemy zdecydowanie występują w Japonii. Polska jest raczej bardziej gliniasta i piaszczysta pod tym względem. Z pewnością wszędzie znajdą się jakieś interesujące endogeniczne okazy.

Póki co Tajwan.


Plastikowe świeczki z diodą zamiast knotu.
Niepowtarzalny klimat, a do tego bezpieczeństwo!

Zupa mleczna z rozmokniętymi orzeszkami ziemnymi.
Do picia z puszki, tak jak Cola.

Lay's o smaku wodorostów.

Kenting&Kaoshiung - twarzowo

Zdjęcia miejsc nie oddają ich uroku. Przynajmniej nie te moje. Serwuję więc zdjęcia, które mam nadzieję, oddadzą choć trochę uroku ludzi z którymi przyjemność miałem spędzić ten weekend. A był on niezwykle udany.

Kenting to najpiękniejsze na Tajwanie plaże, zielone połacie traw urywające się z wysoka skałami do morza. I mnóstwo wczasowiczów; ale na szczęście nie wszędzie.

Kaoshiung to druga największa miejscowość na Tajwanie. To czwarty największy na świecie port przeładunkowy (odkryłem, że niniejszym zaliczyłem największą piątke - tylko czy to coś znaczy? No cóż, zawsze lubiłem numerki). To też najlepszy i najbardziej urozmaicony seafood kiedykolwiek, miasto rodzinne Ines (vide: zdjęcie nr2) i butelka wina nad Love River. Kaoshiung ma mnóstwo przestrzeni przyjaznej swym mieszkańcom wieczorami. Świetnie ogarnięte parki, zieleń, deptaki i knajpki nad rzeką, kolorowe łodzie pływające wzdłuż niej, wszędzie mnóstwo ciekawych świateł i oświetleń. W Tajpej tego brakuje. Nie ma podobnych miejsc, prawie w ogóle nie ma ogródków piwnych. Wszystko, kluby puby, zamknięte w czterach ścianach. Zieleń jest przy rzece, która jest na uboczu i świetna na jogging, kosza czy badmintona w weekend, ale nie żeby wyjść ze znajomymi. Zadbane i przyjemne dla oka są też okolice Taipei101, ale tam królują wieczorem już zamknięte ekskluzywne centra handlowe i ewentualnie luksusowe kluby. Przynajmniej nasz kampus jest najbardziej parkową i "chilloutową" przestrzenią w mieście, choć bez knajp.

W każdym razie, oba te miasta to bardzo udany weekend, za co dziękujemy Tajwańskim absolwentkom iberystyki, które Basia poznała rok temu w Hiszpanii i które to na weekend nas zaprosiły.


Khaoshiung Night Market

Ines

Vicenta

Tajwańskie babcie mnie kochają, wspominałem już?


Mniej udane zdjęcia z weekendu.

PS. Znowóż dane nam było spróbować mnóstwa nowych smakołyków. Gęsie serca, kurze łapki, skóra rekina, "Deep fried ice creams" (czyli lody zapiekane w cieście na gorącym oleju, sic!), ślimaki morskie wszelkiego rodzaju, jakiś rodzaj ikry, świeże żaby... plus cały szereg innych. Może jakiś osobny post o Tajwańskich przysmakach?