poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Filipiny - Manila po koreańsku

Manila ma jeden specjalny dla mnie akcent. Manila [wraz z Baguio] to centrum szkolenia znajomości angielskiego wśród Koreańców. Plus całe Filipiny są jednym z ulubionych Koreańskich kierunków wakacyjnych. A to oznacza koreańskie sklepy, restauracje i PC roomy [a koreańskie mają klimat jak żadne inne. powaga!].

Po niemalże roku szperania po wszystkich sklepowych półkach z zupkami błyskawicznymi ["chińskimi"] w San Diego, San Francisco, Maui, Hong Kongu, Makao, na Tajwanie, a nawet w Gliwicach [tak, tak, w Gliwicach można znaleźc koreańskie noodle, i to robione w Seulu, nie Radomiu!] odnalazłem swą ulubioną, która towarzyszyła mi w Suwonie niemalże każdego dnia. Żeby szczęścia nie było zbyt mało znalazły się też soju [w końcu w cenie bez 900% marży, jak to jest w Polsce, czy 500%, jak to jest na Tajwanie >.<] najlepszy ever soczek winogronowy z bezpestkowymi i bezskórkowymi gronami w środku, a także kimchi w jednej z restauracji.


Brak komentarzy: